Kanał kazań i reportaży – Różnorodny wykład Słowa Bożego oraz zbiór reportaży i audycji pozyskanych od Fundacji Głos Ewangelii. W tle starannie wyselekcjonowane hymny i piosenki anglojęzyczne.
Kazania – Różnorodny wykład Słowa Bożego zwiastowanego przez znanych kaznodziejów i ewangelistów. Kanał adresowany do tych, którzy chcą się zatrzymać i pomyśleć, po co żyją.
A gdy nadszedł dzień Zielonych Świąt, byli wszyscy razem na jednym miejscu. I powstał nagle z nieba szum, jakby wiejącego gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, gdzie siedzieli. I ukazały się im języki jakby z ognia, które się rozdzieliły i usiadły na każdym z nich. I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i zaczęli mówić innymi językami, tak jak im Duch poddawał [Dz 2,1-4].
Podobnie jak Bóg Ojciec i Bóg Syn, Bóg Duch Święty jest osobą. Przy czym należy pamiętać o tym, co powiedzieliśmy w naszych rozważaniach o Bogu w Trójcy jedynym.
Mianowicie, termin „Osoba” pochodzi od wczesnych teologów Kościoła i musimy posługiwać się nim z wielką ostrożnością.
Owszem, Bóg objawił się jako Osoba i posługiwał się słowami, których używają osoby w celu wzajemnego komunikowania się. Ale powinniśmy pamiętać, że Bóg jest większy niż ludzie i że trzy Osoby Boże są złączone ze sobą tak, iż trudno nam to dogłębnie pojąć.
I chociaż posługiwanie się terminem „Osoba” w odniesieniu do Boga jest usprawiedliwione, to jednak w tym wypadku termin ten znaczy o wiele więcej niż wówczas, gdy odnosi się do ludzi. Czytaj całość
Bądźcie pewni, że w tym życiu będziemy przechodzili próby. Wszyscy naśladowcy Jezusa podczas swego pobytu na ziemi będą w jakiejś mierze cierpieli. Będzie tak zwłaszcza, jeśli poważnie traktujemy dzielenie się Ewangelią z innymi.
Przed swym ukrzyżowaniem Jezus powiedział do swych uczniów w Jana 16:33 – „Na świecie ucisk mieć będziecie”.
Przyrodni brat Jezusa, Jakub napisał w Liście Jakuba 1:2 – „Poczytujcie to sobie za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie”
– Nie powiedział: „jeżeli” – lecz „gdy”.
Paweł napisał w 2 Tymoteusza 3:12 – „Wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowanie znosić będą”.
Kilka dni temu, uczestnicząc w pewnych warsztatach miałam możliwość zobaczyć krótką animację, która wstrząsnęła mną do głębi, gdy dostrzegłam w niej ilustrację zagrożenia, przed jakim stoi współczesne chrześcijaństwo…
Akcja animacji rozgrywa się w Nowym Jorku w bliżej niekreślonych (i patrząc na stroje bohaterów, trudnych do zdefiniowania) czasach. Szare, ponure miasto jest zamieszkane przez ludzi pozbawionych głów błądzących po ulicach po omacku. Ślepota mieszkańców jest przyczyną licznych tragedii, a jedyną osobą, która zdaje sobie sprawę z rozgrywających się dookoła dantejskich scen jest młody Chłopak, który posiadając głowę i oczy jako jedyny z całego społeczeństwa jest w stanie to dostrzec. Samotny i wyizolowany z dystansem obserwuje rozgrywające się na jego oczach dramaty.
Rzadko kto odważy się przyznać do unikania prawdy, za to często pozwalamy sobie na przekonanie, że prawda jest czymś względnym. Jednak człowiek, który uważa, że prawda jest czymś względnym, tylko względnie potrafi żyć w zgodzie z prawdą! Wielu ludzi nigdy nie kradnie, nie kłamie i nie oszukuje, lecz żyć w zgodzie z prawdą to coś więcej niż tylko nie skłamać lub postąpić zgodnie z prawdą w konkretnej sytuacji. Życie w zgodzie z prawdą obejmuje bowiem także myślenie i odczucia człowieka. Ludzie faktycznie żyjący w zgodzie z prawdą są w niej ugruntowani, na niej się opierają, w niej wzrastają, prawda jest też owocem ich istnienia; prawda jest na „dnie ich duszy” (Psalm 51,8).
Kiedy prawda jest bolesna?
Prawda stawia nas w obliczu tego, czego wolelibyśmy nie wiedzieć. Na przykład prawdą jest, że pewnego dnia umrzemy. Większość ludzi przyjmuje tą prawdę bardzo powierzchownie; w rzeczywistości wcale jej nie pojęli. Człowiek głęboko wierzący w prawdę o śmiertelności zauważy, że jest ona niezwykle bolesna. Jeszcze boleśniejsza bywa świadomość śmiertelności najbliższych.
Prawda zadaje ból również wtedy, gdy wymaga od nas zaprzestania czegoś, co chcemy robić, bądź czynienia czegoś, czego wolelibyśmy nie robić. Jest głucha na wszelkie wymówki i wykręty, pozostawiając nas z jedynym wyborem: albo uczynić to, co słuszne, albo pożegnać się z przekonaniem, że jesteśmy osobą, która czyni to, co uznaje za słuszne. Niektórzy usiłują uciec przed tą alternatywą, zacierając granicę między tym, co prawdziwe i co nieprawdziwe. Z upływem czasu nasz świat tak bardzo stał się światem pozacieranych granic, że wielu ludzi nie uświadamia już sobie, iż rzeczywistość wcale nie jest względna i dwuznaczna.
Małżeństwo - to przymierze między jednym mężczyzną i jedną kobietą, ustanowione i zapieczętowane przez Boga, skonsumowane w zjednoczeniu płciowym, prowadzące do trwałego partnerstwa, ukoronowane zwykle darem dzieci. Rozwód natomiast jest zerwaniem przymierza, aktem zdrady, którego Bóg nienawidzi.
Chcę być jak Jezus… takie lub podobne słowa wyśpiewujemy w wielu pieśniach. Szeptamy z zapałem w gorliwych modlitwach. Jakkolwiek szczere są te prośby, nie zawsze jednak w pełni zdajemy sobie sprawę, o co tak naprawdę prosimy modląc się w ten sposób.
Najbardziej niebezpieczna modlitwa
Paul Washer stwierdził kiedyś, że najbardziej niebezpieczną modlitwą jest właśnie ta: Ojcze spraw, abym był jak Jezus. Dlaczego? Jeśli mamy być tacy, jak nasz Mistrz, podobieństwo musi obejmować wszystkie aspekty zarówno Jego jak i naszego życia. A głównym celem przyjścia Chrystusa na ziemię nie było przemierzanie galilejskich miast w otoczeniu zachwyconych tłumów ani stąpanie po rozesłanych na ziemi szatach i gałęziach palmowych. Najważniejszą drogą, którą pokonał Zbawiciel była via Dolorosa prowadząca wprost na wzgórze Golgoty. Jego uczniom nie pozostaje nic innego jak pójść w Jego ślady.
Nie ulepszenie, lecz całkowita przemiana
Konieczne jest więc uświadomienie sobie, że „stawanie się jak Jezus” nie oznacza zwykłego ulepszenia, ale całkowitą przemianę – stworzenia nowego człowieka. To pociąga za sobą konsekwencje: stary musi umrzeć. Na dwóch nie ma miejsca. Ciekawie pisał o tym w „Chrześcijaństwie po prostu” C.S.Lewis:
[Chrystus] ostrzegał ludzi, by „obliczyli wydatki” zanim zostaną chrześcijanami. „Nie rób sobie złudzeń’ – stwierdza. – „Jeśli mnie wezwiesz, uczynię cię doskonałym. To właśnie cię czeka z chwilą, kiedy oddasz się w Moje ręce. Nic innego, bez żadnych ustępstw. Masz wolną wolę i jeśli zechcesz, możesz Mnie odepchnąć. Ale jeśli mnie nie odepchniesz, zrozum, że doprowadzę tę pracę do końca. Niezależnie od tego, ile cierpień będzie cię to kosztowało w twoim ziemskim życiu (…), niezależnie od tego, ile będzie to kosztować Mnie samego, nigdy nie spocznę ani nie pozwolę spocząć tobie, dopóki nie staniesz się dosłownie doskonały – aż Mój Ojciec będzie mógł powiedzieć bez zastrzeżeń, że ma w tobie upodobanie tak jak powiedział, że ma upodobanie we Mnie. Potrafię to zrobić i zrobię to. Ale nie zrobię niczego mniej”.
Fragment przygotowywanej do druku książki Jurka Koniecznego „Poławiacze Pereł”.
Powołanie do życia Chrześcijańskiej Wspólnoty Bezdomnych „Dom Łazarza” było przełomowym momentem naszej służby. Czuliśmy wszyscy, jakby zmieniła się cała duchowa rzeczywistość wokół nas. A przede wszystkim wokół bezdomnych współuczestników tych wydarzeń. Przestali kryć się w cieniu „dojrzalszych w wierze, ważniejszych i mądrzejszych od nich” chrześcijan. Przestali zrzucać odpowiedzialność i polegać wyłącznie na tych, którzy Boga „znają lepiej”, których Bóg „z pewnością wysłuchuje”, a i oni ponoć „lepiej Go słyszą”.
Z bogobojnością, ale też z prawdziwym entuzjazmem zakasaliśmy rękawy do pracy. Przez lata przebywania z bezdomnymi nieraz byłem zaskakiwany ich zdolnościami, ukrytymi talentami, pracowitością i twórczym myśleniem. Także i tym razem całkowicie mnie zaskoczyli. Ich poważne podejście do Bożych spraw mogło być wzorem dla niejednego „dojrzałego” chrześcijanina, przede wszystkim dla mnie.
Udział w codziennych (porannym i wieczornym) spotkaniach oraz w „aż” dwóch nabożeństwach niedzielnych nie ma nic wspólnego z przymusowym przestrzeganiem surowego Regulaminu Ośrodka. Mamy prawdziwą radość ze wspólnego poszukiwania i poznawania Boga, z przynoszenia przed Jego tron wszystkich codziennych spraw. Jest tak wiele świadectw, osobistych przeżyć i odkryć, że czasami muszę czekać kilka tygodni zanim zwolni się dla mnie miejsce za kazalnicą.